Mój mąż może być sobie jakimś tam kierownikiem ds. dystrybucji i logistyki w katowickiej firmie. Może sobie zarabiać kilka tysięcy złotych miesięcznie i uważać się za szefa wszystkich szefów. Może jeździć drogim samochodem i kupować ekskluzywne gadżety, na które ledwo go stać, kierownik ds. dystrybucji i rekrutacji Katowice. Mimo jego funkcji i pozycji zawodowej wcale nie uważam, żeby mój mąż, Leon, był w czymkolwiek lepszy ode mnie – matki, żony i pani naszego dużego mieszkania w centrum Katowic. Co z tego, że nie pracuję zawodowo – przecież nie leżę całymi dniami przed telewizorem i nie wpatruję się w telenowele brazylijskie, które swą prostotą i oklepaną fabułą robią z mózgu sieczkę. Ja też pracuję, tyle, że moja praca polega na zajmowaniu się domem. Tylko ten, kto nigdy nie zajmował się domem może twierdzić, że jest to proste i przyjemne zajęcie. Uwierzcie mi, codzienne ogarnianie 200 metrowej posiadłości wcale łatwe i bezstresowe nie jest, o nie.
Mój dzień pracy rozpoczyna się z samego rana. Wstaję piętnaście minut przed wyjściem męża i dzieci z domu i robię im kanapki do szkoły i pracy. Leon, jako kierownik mógłby sobie pozwolić na lunch każdego dnia, jednak ja wolę, gdy zabiera jedzenie ze sobą z domu. To pozwala przynajmniej choć trochę zaoszczędzić. Leon nienawidzi marnować jedzenia, dlatego mam pewność, że kanapki zrobione przeze mnie w domu nie wylądują w koszu. Po wyjściu rodziny z domu zabieram się za robienie sobie kawy i śniadania. Po szybkim posiłku ubieram się i wychodzę na zakupy, które zaplanowałam dzień wcześniej. Po powrocie do domu robię obiad i zajmuję się porządkami, praniem i prasowaniem. Zanim wszyscy wrócą do domu ja już jestem obrobiona i mam czas dla siebie.
Zostaw odpowiedź